niedziela, maja 17, 2009

Zagubiona "owieczka"

Po przeprowadzce do nowego miasta "obsługą" mego przypadku zajął się starszy lokalnego zboru. O dziwo - potrafił przyjść co dwa - trzy tygodnie, zostawić bieżące czasopisma i "pozachęcać". Ostatni raz kiedy mnie odwiedził - zmieszany w drzwiach spytał "czy mam problem o którym chciałbym porozmawiać". Zastanowiłem się o co do cholery jasnej może chodzić - w końcu ani nie czołgałem się zawiany do domu po żadnej imprezie - co mogłoby wskazywać na alkoholizm, ani nie zadaję się z żadnym "imprezowym" towarzystwem.. Po mojej prośbie, aby mówił wprost bo obaj cenimy swój czas powiedział że chodzi o problem z papierosami. Niestety - po dobrych paru latach palenia stwierdzam iż nie jest to problem a przyjemność i używka którą najzwyczajniej w świecie lubię. Od tamtej pory jedynym kontaktem który miałem było zaproszenie na pamiątkę. Zeszłoroczną, na której oczywiście się pojawiłem. W tym roku najzwyczajniej w świecie zapomniano o zbłąkanej owieczce. Tak więc ponad rok bez żadnego kontaktu ze strony ŚJ. W związku z odcięciem od bieżącego "pokarmu duchowego" zwracam się do czytelników z prośbą o udostępnienie materiałów dotyczących wszelkiego nowego światła które zostało łaskawie zesłane ostatnimi czasy.

środa, października 24, 2007

dalsze życie

Moje życie po odejściu z "jedynej słusznej organizacji Bożej" zmieniło się diametralnie. Przeprowadziłem się kilkaset kilometrów od dotychczasowego miejsca zamieszkania, znalazłem pracę, rozpocząłem studia za które tak ciężko było mi się wcześniej zabrać ( bo przecież "należy rozważyć czy studia są niezbędne i nie będą przysłaniały celów duchowych" ). Mam kochającą dziewczynę - tak, "ze świata". Niedługo mamy zamiar się pobrać i spędzić razem resztę życia. Znalazłem też przyjaciela, z którym pomimo różnicy wieku rozumiemy się praktycznie bez słów. Nawet nie wiecie jak przyjemną jest rozmowa z taką osobą dokładnie o wszystkim, ze świadomością że czegokolwiek byśmy nie powiedzieli - zostaje między nami. Zastanawiam się właśnie na czym polega ów brak błogosławieństwa ze strony Boga którym tak straszą ŚJ. Wszystko zaczęło mi się układać - tak całkowicie i jak najbardziej prawidłowo.
Niedawno odwiedzili mnie głosiciele, nieświadomi iż na ich terenie może mieszkać odstępca. Dostałem zaproszenie na zebranie z którego na pewno skorzystam :) Bo w końcu - "dlaczego nie"? Ciekawie byłoby spojrzeć na rzeczy głoszone przez moich ulubieńców ( o tym zaraz ) tak z boku - jako osoba która stamtąd wyszła i patrzy nieco, a wręcz dużo bardziej krytycznie niż "świeże" osoby z którymi prowadzone jest studium "biblijne" - bo tak naprawdę ile biblii jest omawianej na takim studium? Pojedyńcze wersety interpretowane przez Towarzystwo Strażnica i bezczelnie wtłaczane w umysł osoby chcącej naprawdę zbliżyć się do Boga.
Wracając do tematu ulubieńców - ostatnio bardzo chętnie rozmawiam z głosicielami. Uwielbiam prowadzić z nimi dyskusje - gdziekolwiek mnie "napadną" :) Gdy już dochodzi do kulminacyjnego momentu - tzn. wręczenia literatury, oznajmiam zgodnie z prawdą kim jestem. Miny ludzi przy wprowadzeniu stanu wojennego zapewne były podobne.

piątek, listopada 03, 2006

odchodzę

25 października, 2006 roku - odłączyłem się od organizacji Świadków Jehowy. Po usłyszeniu od byłego nadzorcy obwodu w odpowiedzi na moje pytanie "Czy moje dane osobowe są gdziekolwiek przechowywane / przetwarzane?" słów "Nie masz na to dowodów", oraz po stwierdzeniu że w wykładzie przed moim chrztem zostały wypowiedziane słowa ( chociaż za cholerę nie mogę sobie tego przypomnieć, może ze względu na wzruszenie ), że oddaję się na służbę Jehowie oraz Jego organizacji - zwątpiłem w czyste intencje wyżej wymienionej. W chwili obecnej żyję własnym życiem, pamiętając że owi "przyjaciele" w organizacji byli moimi przyjaciółmi tylko wtedy, kiedy leżało to w ich interesie i ciesząc się jednocześnie, że posiadałem dość rozbudowane kontakty z ludźmi "spoza" organizacji. Dziś to oni są przy mnie, za co szczerze dziękuję Bogu.

wtorek, września 12, 2006

jak być uzależnionym?

Pytanie na dziś - Jak być uzależnionym od organizacji? Odpowiedzią posłuży - mam taką nadzieję dzisiejszy tekst dzienny.

Wtorek 12 września
Znienawidziłem zbór złoczyńców, a z niegodziwcami nie siedzę (Ps.26:5).

Dawid po prostu nie zadawał się z niegodziwymi. Nienawidził złego towarzystwa. A co z nami? Czy nie siadamy z "mężami nieprawdy", gdy oglądamy na przyład telewizję, filmy czy strony internetowe? Czy trzymamy się z dala od tych, którzy ukrywają kim są? Niekiedy nasi współpracownicy lub koledzy szkolni próbują się z nami "zaprzyjaźnić" z niewłaściwych pobudek. Czy naprawdę zależy nam na bliskiej znajomości z ludźmi, którzy nie chodzą w prawdzie Bożej? Udając szczerość, odstępcy moga ukrywać swoje prawdziwe intencje - chęć odciągnięcia nas od służenia Jehowie. A jeśli w zborze chrześcijańskim ktoś prowadzi podwójne życie? Taki człowiek też ukrywa kim jest naprawdę. Apostoł Paweł ostrzegł: "Nie dajcie się wprowadzić w błąd. Złe towarzystwo psuje pożyteczne zwyczaje" (1Kor. 15:33). Koniecznie unikajmy takich ludzi! w.1.12.04 12,13

Czas na małą refleksję.. W tekście tym możemy przeczytać o tym że przyjaciele "ze świata" stają się naszymi przyjaciółmi tylko po to żeby odciągnąć nas od służby dla Jehowy. Wybaczcie - ale z tego zacząłem się śmiać. Posiadam kilka osób którę mogę nazwać przyjaciółmi, a nie są ŚJ - z którymi przyjaźnię się od kilku lat. Ani razu nie poruszany był temat "złej religii" którą wyznawałem. Mimo tego kazano nam uważać na tych ludzi bo napewno chcą nas odciągnąć od służby. Wiadomo - złe towarzystwo psuje pożyteczne zwyczaje - z tym się zgadzam. Dziwne jest to że to Watchtower ma mi mówić które towarzystwo jest złe, a które nie. Najgorsze jest to że w wypadku nie zastosowania się do "rad" - ściągamy na siebie ryzyko bycia "tym który zadaje się z ludźmi ze świata" - a co za tym idzie bycia innym, na którego trzeba uważać. Moje towarzystwo to normalni obecni studenci, ciężko pracujący na swoje wykształcenie, nie ćpający, pijący z umiarem itp. Więc dlaczego zgodnie z ostatnim zdaniem mam unikać takich ludzi? Bo są spoza organizacji. Powoli te rady stają się chore.

środa, sierpnia 30, 2006

wizyta

Dość długo już nie pisałem. Spowodowane to było.. Zresztą - nie o tym chcę mówić. Ostatnio przeżyłem odwiedziny starszego z mego zboru. Poinformował moich rodziców którzy byli na zebraniu - że "odwiedzi" mnie następnego dnia. Przepraszam bardzo - ale gdzieś mam takie odwiedziny, które można nazwać inaczej "napraszaniem się". Niektórzy mogą powiedzieć że się czepiam, ale w tym momencie innego terminu którym można nazwać takie zachowanie nie widzę. Tak czy inaczej - przyszedł godzinę przed studium książki. Od razu nawiedził mnie swoją osobą. Rozpoczął "delikatną" rozmowę - tak jak robi to większość "starszych". Tematy od "co słychać", "co ostatnio robisz", "jak praca" a kończące się na "kiedy cię zobaczę na zebraniu". Nie wytrzymałem, zacząłem zadawać pytania. Pierwsze - skoro Jehowa - jak możemy przeczytać w Biblii - ustanowił między sobą a ludźmi jako posłannika, tylko i wyłącznie Jezusa - to co robi na samym szczycie organizacji ciało kierownicze - które stanowi "widzialny kanał łączności" ? Ponadto - dlaczego skoro Jehowa jest Bogiem, co za tym idzie - istotą doskonałą, a zakładając że faktycznie ów "kanał łączności" jest Jego dziełem - mylił się niejednokrotnie, częstokroć kompletnie zmieniając dotychczasowe "prawa"? Przecież z doskonałości Bożej wynika również jego nieomylność, a co za tym idzie - najwidoczniej ów "kanał łączności" nie jest przez Jehowę kierowany. Po paru takich pytaniach, a odpowiedziach które nie przynosiły mi wystarczającej satysfakcji - mówiących o "nowym świetle" ów starszy stwierdził że widocznie zacząłem czytać strony odstępców, a co za tym idzie wyniósł się szybciej niż przyszedł, zostawiając przy tym kurtkę. Dziwne zachowanie jak na osobę która powinna pomóc dogłębnie zrozumieć prawdy "biblijne" i wyjaśniać wszelkie wątpliwości. Na koniec tej relacji chciałbym wrócić na chwilę do tematu "nowego światła" dawanego nam przez Ciało Kierownicze. W moim rozumieniu - wybaczcie moją ułomność - nowe światło, oznacza nowe zrozumienie. Jeżeli widzę przedmiot - stwierdzam że jest czarno-biały i okrągły. Nowe światło w tym wypadku oznaczałoby że patrząc na ten sam przedmiot stwierdzam że to piłka. Patrząc przez pryzmat słów owego starszego - "nowe światło" dawane członkom organizacji oznaczałoby - przy patrzeniu na ten sam przedmiot - stwierdzenie że to już nie jest czarno-białe i okrągłe a czerwone i kwadratowe. Mam nadzieję że kiedyś istotę "lepszego zrozumienia" poznam dogłębniej.

piątek, sierpnia 18, 2006

kolejne pytania

Wiem. Zadaję dużo pytań. Chyba lepiej jest myśleć i zastanawiać się nad tym co się wokół dzieje, niż bezmyślnie iść za tłumem, tak naprawdę nie wiadomo w którą stronę.. Niektórzy ze Świadków Jehowy mogą mi zarzucać odstępcze praktyki, ale zrozumcie - nie mam na celu oczerniania Towarzystwa Strażnica. Notuję jedynie moje prywatne przemyślenia i obserwacje co do funkcjonowania zborów, zachowań braci oraz treści zawartych w publikacjach. Zanim mnie więc osądzisz - postaraj się przeczytać wszystkie notatki oraz zastanowić się, czy nie ma w tym czegoś co sam chciałeś/chciałaś powiedzieć a po prostu się boisz. Nie masz czego? Oby napewno?

Wracając do tematu.. Chciałem napisać o słownictwie - dość specyficznym i niezrozumiałym dla osób "z zewnątrz" organizacji. Co szczególnie mi się nie podoba - pogardliwy stosunek do osób nie będących Świadkami Jehowy. Nieprawda? To skąd odnoszące się do tego typu osób określenia światus oraz filistyn? Przecież zgodnie z Psalmem 145:21 należy głosić sławę Jehowy, który jak czytamy w Jakuba 5:11 jest Bogiem tkliwym w uczuciach i miłosiernym. Gdzie owo miłosierdzie i tkliwość wobec potencjalnych przyszłych owieczek? Kolejne sformuowanie o którym chciałem napisać to zły system rzeczy. Ma ono odniesienie do obecnej sytuacji politycznej oraz materialnej wokół. O tym że koniec tego systemu rzeczy jest tuż tuż powtarza sobie każdy Świadek Jehowy od początku do końca życia (sic!). Niejednokrotnie - jeszcze we wcześniejszych latach - dało się słyszeć na zebraniach oraz zgromadzeniach nawoływanie do wytężonej pracy w dziele Pańskim, oraz rozważenie sensu zdobywania wyższego wykształcenia. Ciekawym jest fakt, że jako alternatywę wyższego wykształcenia i dobrze płatnej pracy podawano pełnoczasową służbę pionierską, dzięki której poza zebraniami, zgromadzeniami, studium osobistym oraz przygotowaniem się, a wreszcie samej służbie - taki "pionier" nie ma czasu na nic innego. Dodatkowo - będąc osobą która swoje kształcenie zakończyła na liceum - nie zawsze z maturą - właściwie oprócz ciężkiej, fizycznej pracy nie ma możliwości znalezienia jakiegokolwiek źródła dochodów. Zresztą - zapoznając się z historią ludzkości łatwo zauważyć że osobami słabo wykształconymi łatwiej się kieruje. Tym bardziej jesli ich głównym zajęciem będzie owo głoszenie - mogą sobie z czasem wmówić co zechcą. Nieprawdziwe? Pracowałem jako przedstawiciel handlowy. Pomimo tego że oferta firmy w której byłem na etacie nie była imponująca, a zaplecze techniczne ograniczało się do absolutnego minimum - wiedziałem, że aby klienta do czegokolwiek przekonać, najpierw muszę sam w to uwierzyć. Wiara przychodziła w miarę przedstawiania kolejnych ofert następnym klientom. Takie samo działanie - przynajmniej moim zdaniem - jest w wypadku służby pionierskiej. Czas na rozgłaszaną dobrą nowinę. Mowa jest tu oczywiście o zapowiedzianej w Biblii sytuacji, kiedy Bóg uleczy wszystkie choroby, usunie śmierć itp ( więcej w Objawienia [Apokalipsa] 21:4 ). Najciekawsze jest w tej wspaniałej dobrej nowinie że ów miłosierny Bóg, zniszczy wszystkich nie będących Świadkami Jehowy, nie zważając na ich uczynki. Odrobinę dziwne. Porządek teokratyczny - kolejne sformuowanie z serii ciekawych. Tym razem odnosi się do hierarchii panujące w zborach "chrześcijańskich". A więc na górze jest Bóg, Jezus, Ciało kierownicze ( zwane też ostatkiem ), Biura oddziałów, Komitety tychże biur, Nadzorcy podróżujący, Starsi, Słudzy pomocniczy i na końcu głosiciele. Wszystko pięknie i ładnie - w końcu to organizacja Boża i ma być porządek. Ale czy aby napewno? Przecież jako jedynego pośrednika między sobą a ludźmi Bóg ustanowił Jezusa Chrystusa. Więc może ktoś mi wyjaśni dlaczego do cholery owo Ciało kierownicze jako jedyne ma możliwość poprawnego interpretowania rad, zasad i pouczeń podanych nam w Biblii, mimo że już niejednokrotnie pokazało że jest omylne? Skoro tak sztywno należy trzymać się przykazań Bożych to dlaczego dodano jeszcze jednego "pośrednika" między nami a Bogiem? Następna sprawa.. Dlaczego jeśli ktoś jest Świadkiem Jehowy a spotykają go jakieś problemy życiowe - nazywane to zostaje "prześladowaniami za wiarę", a gdy odchodzi z tej religii a problemy są te same - nazwa zmieniana jest na "brak błogosławieństwa"? Przypomina mi to słowa mego przyjaciela dotyczące pozytywnego nastawienia. Faktycznie - jeśli jest się pozytywnie nastawionym - nawet myśląc "Bóg jest ze mną, błogosławi mi" - kiedy skończą się owe problemy - ta "wiara" a raczej przekonanie będzie o niebo silniejsze, mimo że z ingerencją Bożą toto miało mało wspólnego. Kolejna sprawa - jak wygląda "nie mieszanie się do władzy"? Z obserwacji poczynionych podczas powrotów z zebrań - czy to autobusem czy samochodem, rozmowy często schodzące na tematy polityczne po bezmyślnym skrytykowaniu całej władzy ( nie zwracając uwagi na to co zrobiła dobrego ) schodzą na nadzieję objęcia władzy przez Chrystusa. Dobrze. Jezus obejmie władzę nad światem, ale dopóki to się stanie mamy tu jeszcze żyć. Prawda? Ostatnie trudne sformuowanie na dziś: ośrodek pionierski. Czym jest? Wyjazd - najczęściej na tereny wiejskie, w celu wspomożenia zborów z tamtego regionu, który wobec ogromnego rozrzutu i małej ilości członków nie daje rady opracować tego terenu. Wspomnieniami z ośrodka pionierskiego są najczęściej sińce po upadkach z roweru, oparzenia słoneczne zdobywane "po służbie", gorliwe głoszenie "tubylcom", wspólne wieczory - nieraz połączone ze śpiewami ( ale tylko do 22 (sic!) ) przy ognisku. A wszystko po co? W większości przypadków młodzież wyjeżdża na ośrodki tylko po to żeby zagłuszyć swoje sumienie, pokazać innym jacy są wierni ( znam "pionierów" którzy w sezonie potrafili być na 4-5 ośrodkach ) a także nawiązać bliższe kontakty z osobami płci przeciwnej i napić się piwa. Koleją rzeczy jest powrót do domu i wymyślanie "budujących" doświadczeń. Za przeproszeniem żal ściska conieco.

pytanie przed snem.

Dlaczego, skoro w Organizacji panuje taka jedność myśli, w brew apelom Towarzystwa Strażnica "bracia" tworzą strony internetowe, kanały na różnego rodzaju czatach a nawet grona w serwisie grono.net? Przecież już w 1999 roku w Naszej Służbie Królestwa zostało jasno powiedziane:

Warto zauważyć, że sporo osób utworzyło strony w Internecie - rzekomo po to, by głosić dobrą nowinę. Jest wśród nich wielu nierozważnych braci. Inne mogą zakładać odstępcy, którzy chcieliby zwieść niczego niepodejrzewające jednostki (2 Jana 9-11). W Naszej Służbie Królestwa z listopada 1997 roku na stronie trzeciej wyjaśniano, czy należy tworzyć takie strony: "Nie ma potrzeby, żeby ktoś samodzielnie przygotowywał materiały o działalności lub wierzeniach Świadków Jehowy i zamieszczał je w Internecie. W naszej oficjalnej stronie internetowej [www.watchtower.org] podano wiarygodne wiadomości dostępne dla każdego".
Dodatkowo - wszelkiego rodzaju udział w grupach dyskusyjnych, wypowiedzi na forach internetowych miał być niedozwolony - jak możemy przeczytać w Przebudźcie Się! nr 1 z 8 stycznia 1998, s.12

"Musimy sobie zdawać sprawę, że wiele stron internetowych stworzono w niemoralnych czy nieuczciwych zamiarach. Istnieje też mnóstwo innych miejsc w Internecie, które wprawdzie nie muszą służyć takim celom, niemniej okradają z czasu - dotyczy to na przykład grup dyskusyjnych. Od wszelkich takich pułapek trzymaj się z daleka!"
Skoro więc prawda powinna czynić nas wolnymi i szczęśliwymi, to dlaczego co rusz owa "wolność" zostaje ograniczona - czy to w wypadku dyskusji na forach, czy rozmowach na czatach? Dlaczego nie możemy mieć własnej woli? Pamiętam jak dziś - kiedy 6 lat temu zacząłem przesiadywać na czatach, któregoś razu wspomniałem o tym w rozmowie młodemu "bratu" ze zboru. Oczywiście - on przestraszony z jakimi odstępcami i degeneratami muszę mieć kontakt przedstawił sprawę starszym. Oczywiście - rozmowa w "pokoju zwierzeń" na temat szkodliwości tego typu rozmów (sic!), braku pewności co do "drugiej strony" a także - o dziwo - wypytywanie o treść takich rozmów. Właśnie. Sprawa wścibskiej natury większości współwyznawców. Kolejna sprawa. Nigdy nie miałem dziewczyny w prawdzie - może dlatego że dziwnie bym się czuł idąc z taką na "zgromadzeniu" a jednocześnie wiedząc że ten, ten i ten wcześniej z nią byli. To tak jak być z byłą dziewczyną znajomego. Wracając jednak do tematu. Ilekroć widywano mnie gdzieś w mieście z moją wybranką - kończyło się to na znajomym spuszczaniu wzroku, prowadzącym później do znanego już "pokoju zwierzeń". Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie pytania zakrawające wręcz o "danie w mordę". Godzinny wykład o niemoralności, spotykaniu się z "osobami płci przeciwnej ze świata", pokusach i tak naprawdę o wszystkim i o niczym. Później tradycyjnie - trzeba było przyznać rację, nawet gdyby tej racji nie mieli - z tego względu że gdyby się tego nie uczyniło - o sprawie dowiadywaliby się rodzice. A wtedy - oczywiście znów podobny wykład - tylko że kilku(dniowy/miesięczny). Co za tym idzie - zawsze szło się na łatwiznę. Z drugiej strony - skoro tak wielka moralność cechuje "chrześcijańską młodzież" to skąd stwierdzenie pewnej "siostry" którą kiedyś poznałem na zgromadzeniu okregowym "Na ośrodkach zawsze najwięcej się dzieje w namiotach. Pamiętam - my grałyśmy w karty a A. straciła obok cnotę." Wybaczcie drodzy bracia i siostry - ale z własnego "ośrodkowego" doświadczenia wiem, że wychodzenie w nocy "na spacery", spanie młodzieży w różnych namiotach ( najczęściej kto gdzie padnie - jeśli piwa lub innych trunków jest zbyt dużo ) - należy do codzienności. Więc po cholerę udawać świętych?